Artysta w swoim fachu. Bartosz Zmarzlik jak Roger Federer
Bartosz Zmarzlik zapewnił sobie trzeci tytuł indywidualnego mistrza świata w karierze. Imponuje sposób, w jaki tego dokonał – z lekkością, zdecydowaną przewagą nad rywalami. Wydaje się, że Polak ma cechy, które wyróżniają największe legendy sportu.
Nie bez powodu nawiązałem w tytule tekstu do Rogera Federera. Swego czasu Szwajcarowi też wszystko przychodziło łatwo. Na kortach tenisowych był dżentelmenem, a jego zagrania budziły podziw wśród wszystkich kibiców. Natomiast czy Zmarzlik na torze jest dżentelmenem? Tutaj można się spierać, bo jeździ bardzo ostro, ale z drugiej strony widowiskowo. Nie ma dla niego straconych pozycji. Na każdy bieg ma w głowie przygotowane kilka wariantów. W dodatku kapitalnie panuje nad maszyną, imponuje sylwetką, dokonuje przemyślanych ataków. Wydaje się, że robi to wszystko z niesamowitą lekkością. Stąd to porównanie do Federera.
W tym miejscu należy także przytoczyć statystyki. Bartosz Zmarzlik ma trzy tytuły indywidualnego mistrza świata w wieku 27 lat i potencjał na to, by stać się największym w historii żużla. Oczywiście mam z tyłu głowy, że po drodze może przytrafić się jakaś kontuzja bądź inne nieprzewidziane zdarzenie, ale Polak tak uciekł reszcie stawki pod względem sprzętu i umiejętności, że wydaje się, iż kolejne tytuły są kwestią czasu.
Zresztą w Malilli było doskonale widać, jakim zawodnikiem jest Zmarzlik. Wiedział już, że jest mistrzem przed swoim biegiem półfinałowym. Inny żużlowiec mógłby jechać na pół gazu, oszczędzać się, stracić koncentrację. Ale nie Zmarzlik. 27-latek najpierw wygrał półfinał, a później w finale kapitalnie bronił się przed atakami Fredrika Lindgrena. To była prawdziwa pieczęć na mistrzowskim tytule.
Zwycięstwo w Malilli oznacza, że Zmarzlik ma już 18 zwycięstw w rundach Grand Prix. Tym samym przeskoczył w klasyfikacji wszech czasów innego trzykrotnego mistrza świata – Nickiego Pedersena. Teraz Polak będzie gonił legendarnego Tony’ego Rickardssona, który zanotował na swoim koncie 20 wiktorii.
W liczbie podiów sytuacja polskiego żużlowca też wygląda wspaniale. W pierwszej trójce zawodów meldował się już 38 razy i tutaj też następny w kolejce jest Tony Rickardsson (45 podiów).
To że Zmarzlik jest zawodnikiem z innej planety pokazuje również inny fakt. Gorzowianin w tym roku notuje siódmy sezon w roli stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Tylko raz nie stał na podium w klasyfikacji końcowej. Obecnie ma serię pięciu medali z rzędu, a łącznie jego dorobek to: trzy złota, dwa srebra oraz jeden brąz. To daje mu 8. miejsce w klasyfikacji medalowej wszech czasów ex aequo z Taiem Woffindenem.
Znając ambicję Zmarzlika można być przekonanym, że nie będzie chciał poprzestać na trzech tytułach mistrza świata. Po cichu można liczyć na to, że w dalszej perspektywie Polak zaatakuje rekord Ivana Maugera i Tony’ego Rickardssona, którzy wywalczyli sześć tytułów mistrzowskich. Z kolei choćby w przyszłym roku możliwe jest wyrównanie wyników Barry’ego Briggsa, Hansa Nielsena i Grega Hancocka, którzy cztery razy zgarniali złoto.
Foto: Facebook/Bartosz Zmarzlik
Czytaj także:
Polskie asy żużlowych torów