„Komfort tylko wzrasta”. Michniewicz może znaleźć powody do zadowolenia
Zakończyło się czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Teraz większość piłkarzy uda się na wakacje, a Czesław Michniewicz na analizy materiału dowodowego. Nasi zawodnicy zdobyli cztery punkty w Lidze Narodów, ale ważniejsze są perspektywy na przyszłość.
Gdyby spojrzeć na dorobek punktowy i styl gry polskiej kadry, to należałoby użyć stwierdzenia „jako tako”. Na dwanaście punktów mamy cztery. W międzyczasie przytrafiła się wysoka porażka w spotkaniu wyjazdowym z Belgią (1:6) i dość szczęśliwy remis z Holandią (2:2). Pozytywów za dużo nie ma, a polską mentalność pokazała radość właśnie po meczu z Holandią. Czyżby remis smakował jak zwycięstwo? Oby nie, bo piłkarze i trener muszą sobie zdawać sprawę, że jest potencjał na dobre granie oraz na zwycięstwa z mocniejszymi drużynami. Cieszy, że młodzież pokazała pazur.
Młode wilczki ukształtowane przez Włochy
Na wyróżnienie zasłużyli m.in. Jakub Kiwior oraz Nicola Zalewski. Po Zalewskim wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Piłkarz AS Roma już kilka razy pokazywał się szerszej publiczności nie tylko w rozgrywkach ligowych, ale również w europejskich pucharach. Kiwior z kolei jest znany głównie sympatykom ligi włoskiej. W Spezii jest gościem od czarnej roboty. Zaraz się okaże, że w reprezentacji Polski także takim będzie. W spotkaniach z Holandią i Belgią zagrał jak stary wyjadacz i wcale nie boję się tego określenia.
Zarówno Kiwior, jak i Zalewski potwierdzili, że mogą stanowić o sile polskiego zespołu nie tylko w przyszłości, ale również teraźniejszości.
– Nicola Zalewski i Jakub Kiwior dają możliwość poszerzenia selekcji trenera kadry. Czesław Michniewicz ma innych zawodników na te pozycje, a teraz doszli kolejni. Pozostaje się cieszyć, że ten komfort tylko wzrasta – powiedział Jerzy Engel w rozmowie, którą przeprowadziłem dla WP SportoweFakty.
Zalewski i Kiwior mogą stać się oczkiem w głowie Czesława Michniewicza. To właśnie młodość powinna dać dodatkowego kopa tej reprezentacji.
– Myślę, że Kuba Kiwior, który przyjeżdżał na zgrupowanie jako szerzej nieznany zawodnik, w meczach z Belgią i Holandią pokazał, że w przyszłości może być zawodnikiem, którego szukamy. Z lewą nogą, dobrze wyszkolony technicznie, dobry w kontakcie. Pokazał w trudnych spotkaniach, że ma potencjał – przyznał Czesław Michniewicz na konferencji prasowej po meczu z Belgią.
Ciąg dalszy pod materiałem wideo
Na tej pozycji mamy bogactwo
Wszystkie cztery spotkania Ligi Narodów rozegrane w czerwcu potwierdziły, że mamy bogactwo na pozycji bramkarza. Pretensje o nieudane interwencje można mieć jedynie do Kamila Grabary, który mógł się lepiej zachować przy straconej bramce w meczu z Walią. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że debiutował wówczas w kadrze.
Później zarówno Bartłomiej Drągowski, jak i Łukasz Skorupski ratowali nam skórę w wielu sytuacjach. Drągowski puścił co prawda sześć goli w Brukseli, ale w akcjach bramkowych miał niewiele do powiedzenia, w międzyczasie wyciągnął kilka trudnych strzałów. Skorupski również potwierdził swoją przydatność. W rewanżowym spotkaniu z Belgią między słupkami stanął wreszcie pierwszy bramkarz reprezentacji, czyli Wojciech Szczęsny. 32-latek także nie zawiódł.
Zatem, mimo wielu problemów w różnych częściach boiska, o pozycję bramkarza możemy być spokojni. Często tak się zdarza, że to właśnie wśród golkiperów mamy zawodników o wysokich umiejętnościach.
Ci panowie oddają „serducho” na boisku
Na pewno przy kłopotach kilku ważnych graczy z kontuzjami, trener Michniewicz musi się zastanowić nad taktyką, ale także nad doborem zawodników na środek boiska. Podczas czerwcowego zgrupowania był sprawdzany Szymon Żurkowski. Nie do końca podoba mi się jego styl gry, ale jest cecha, która wyróżnia go spośród innych. Waleczność. Żurkowski nawet jak mu nie wychodzi, to się nie poddaje.
Czasem mimo wielu nieudanych zagrań i tak oferuje kadrze więcej niż sporo innych piłkarzy. Jeśli tylko ten zawodnik poprawi kilka elementów, to również może być w przyszłości ważnym piłkarzem kadry.
Muszę także wspomnieć o jednym z moich ulubieńców w naszej reprezentacji – Mattym Cashu. Oczywiście to także zawodnik u którego nie brakuje mankamentów, ale widać jednocześnie, że piłkarsko nie wychowywał się w Polsce. Jak spoglądam na jego dośrodkowania, to chwilami myślę o magii. Chyba nie bez powodu jego pseudonim to „Polish Cafu”. Cash daje sporo naszej drużynie w ofensywie. Strzelił debiutancką bramkę w reprezentacji w spotkaniu z Holandią. Zresztą w akcji bramkowej wybrał wariant, na który ostatecznie nie zdecydowałoby się wielu zawodników.
Na koniec przyszedł czas na Karola Świderskiego. Mam wrażenie, że ten napastnik urodził się, by grać w reprezentacji. Na boisku daje nam sporo. Często strzela gole i także w meczu z Belgią był blisko, by to zrobić. Umie odnaleźć się w polu karnym i wydaje się, że dobrze układa mu się współpraca z Robertem Lewandowskim. Liczę, że Karol nie będzie poprzestawał i nadal jego rozwój piłkarski będzie postępował.
Czesław Michniewicz wraz ze swoim sztabem musi teraz wykonać tytaniczną pracę, by poskładać wszystkie klocki w jedną całość. Na razie nie jest pięknie, ale tragedii też nie ma.
Czytaj także:
Dudek i Liverpool. Historia zburzona przez Beniteza