25/04/2024

Sportowy Fanatyk

Strona dla fanów sportu. Znajdziesz tu kalendarium urodzinowe, aktualności, ciekawostki oraz wspomnienia z pamiętnych wydarzeń sportowych.

Maciej Paterski: Oszukiwanie przez kolarzy zostało ukrócone

4 min read

Kolarze mają niezapowiedziane kontrole w domu i są objęci paszportem biologicznym. Na trzy miesiące do przodu trzeba podawać odpowiednim instytucjom swoje miejsce pobytu. Wszystko więc zmierza do tego, aby całkowicie wyeliminować doping z kolarstwa – mówi Maciej Paterski.

Jeździł pan w swojej karierze w jednym zespole z kilkoma wyśmienitymi kolarzami. Z kim się najlepiej współpracowało?

Maciej Paterski, kolarz zespołu Wibatech Merx: Myślę, że to były czasy jeszcze mojego pierwszego zespołu, czyli Liquigasa. Wtedy jeździłem razem z Peterem Saganem, Vincenzo Nibalim. W swoim pierwszym występie w Vuelcie Espana pomagałem Nibalemu i wtedy tak się tour potoczył, że Włoch zwyciężył.

Jaka jest sportowa inspiracja Macieja Paterskiego?

Jest wielu kolarzy, na których się wzoruję, ale na pewno wyróżniłbym nieżyjącego już Marka Galińskiego. Był on świetnym kolarzem MTB. Poza tym czerpałem wzorce jeszcze ze świata sportów narciarskich, a mianowicie od Justyny Kowalczyk.

Czy czuje pan frustrację, gdy musi pan pomagać innemu kolarzowi, a sam nie może walczyć o zwycięstwo w danym wyścigu?

Myślę, że to tak nie działa. Każdy zna swoje miejsce. Każdy kolarz wie, jaką ma rolę i odpowiednio do tej roli jest wynagradzany finansowo. Kolarstwo jest podzielone na zawodników zwyciężających wielkie toury, sprinterów oraz tych pomagających. Wiadomo, że np. Michał Kwiatkowski jest mocnym kolarzem i trudno osiągnąć jego poziom, gdyż jest on w wielu aspektach po prostu lepszy ode mnie. Ja po prostu cieszę się z tego, że w kluczowych momentach mogę rozprowadzić stawkę zawodników i pomóc lepszym kolarzom z mojej drużyny.

Foto: Team Wibatech Merx

W pierwszym etapie tegorocznego Tour de Pologne miał miejsce fatalny wypadek spowodowany przez Dylana Groenewegena, w którym bardzo ucierpiał Fabio Jakobsen. Jak można ocenić tę kraksę z perspektywy kolarzy, którzy w niej uczestniczyli?

Sytuacja podczas pierwszego etapu Tour de Pologne była specyficzna. Według mnie takich kraks nie ma zbyt dużo, ale sprinterzy wiedzą jakie jest ryzyko na finiszu wyścigu, oni się z tym liczą. Przy prędkości 90 km/h oraz wliczając wysiłek włożony w cały wyścig, łatwo jest popełnić błąd. Według mnie Groenewegen nie zrobił tego specjalnie, tylko po prostu był to głupi odruch.

Co było początkiem miłości do kolarstwa?

Jak miałem 10 lat, to byłem na wakacjach u kuzyna. Jego sąsiad miał wysokiej jakości rower i się nim zachwyciłem. Później  kupiłem sprzęt i zacząłem swoją przygodę z kolarstwem MTB, a następnie przeszedłem na szosę.

Przejście na szosę to był przełomowy moment w pańskiej karierze?

Na pewno tak. Na początku reprezentowałem klub UKS Trójka Jarocin, później zdecydowałem się jeździć na szosie. To były takie czasy, że sporo moich kolegów szło do pracy i pokończyło kariery. Ja natomiast nie poddałem się i przeniosłem się do klubu KTK Kalisz. To Tam po raz pierwszy miałem do czynienia z rowerem szosowym. Tak to się wszystko potoczyło, że w pierwszym roku jazdy w tym zespole zostałem wicemistrzem Polski i otrzymałem powołanie do kadry.

Z jaką najszybszą prędkością poruszał się pan na rowerze i jakie temu towarzyszyły emocje?

Moja najszybsza prędkość to 112 km/h. Jazda z taką prędkością to niesamowite uczucie. Miałem wrażenie, że wszystko pode mną drży. Dlatego ten moment zapamiętam do końca życia, a miało to miejsce podczas wyścigu dookoła Szwajcarii. Myślę, że w Polsce nie wykonałbym tak szybkiego zjazdu. Po prostu za danym zakrętem nie wiedziałbym, co mnie czeka.

Jakie wyścigi pan preferuje? Płaski teren czy góry?

Wolę raczej górzyste tereny, ale z drugiej strony nie jestem typowym góralem. Myślę, że jestem zawodnikiem dostosowanym pod klasyki, ciężkie wyścigi i tam szukam swojej szansy na dobry wynik.

Lepiej, gdy jest się w peletonie, czy z przodu stawki?

Według mnie zdecydowanie lepiej jechać z przodu. Wiele osób zapewne myśli na odwrót, ale peleton bywa nieprzewidywalny. Gdy jedzie się w grupie 200 osób, to jest spore ryzyko kraksy, w szczególności, gdy jedzie się po wąskich drogach lub trzeba hamować. Peleton po prostu działa jak guma. Na czele stawki z kolei trzeba wykonać wielką pracę, ale zarazem jest większy spokój i komfort.

Co pan myśli o problemie dopingu w kolarstwie? Czy sytuacja poprawiła się względem ubiegłych lat?

Na pewno jest duża poprawa. Oszukiwanie przez kolarzy zostały ukrócone, choć zawsze znajdzie się osoba, która próbuje oszukać system. Istnieją bardzo duże środki zapobiegawcze włączone do walki z dopingiem. Kolarze mają niezapowiedziane kontrole w domu i są objęci paszportem biologicznym. Na trzy miesiące do przodu trzeba podawać odpowiednim instytucjom swoje miejsce pobytu, więc jak widać to wszystko zmierza do tego, aby całkowicie wyeliminować doping z kolarstwa.

Co pan zamierza robić po zakończeniu kariery?

Od pewnego czasu inwestuję swoje pieniądze w salę bankietową u siebie w Jarocinie. Jeszcze trochę i powinna być ona gotowa, więc myślę, że po zakończeniu kariery zajmę się właśnie takim biznesem.

Wywiad przeprowadzili studenci II roku studiów niestacjonarnych dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniewersytecie Wrocławskim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *