Najważniejsze piłkarskie wydarzenia minionego weekendu #2
Czas na podsumowanie najważniejszych piłkarskich wydarzeń minionego weekendu. Na boiskach nie zabrakło niespodzianek wielkiego kalibru.
Piątek przyniósł nam rywalizację hegemona ligi francuskiej- PSG z ligowym średniakiem- Dijon. Mecz ten wydawał się formalnością i raczej każdy przewidywał, że naszpikowane gwiazdami PSG odniesie pewne zwycięstwo. Rzeczywistość okazała się dla mistrzów Francji brutalna, ponieważ od początku meczu Dijon prezentowało się solidnie. Mimo wszystko to goście z Paryża objęli prowadzenie w 19 minucie spotkania. Bramkę strzelił niezawodny Kylian Mbappe. Wydawało się, że zespół gospodarzy będzie miał trudne zadanie aby podnieść się po straconym golu, a w dodatku między 29 i 35 minutą musieli dokonać dwóch wymuszonych zmian w zespole. Przyszedł jednak doliczony czas gry pierwszej połowy i na stadionie nastąpił wybuch radości, ponieważ Dijon strzeliło bramkę na 1:1 po dość składnej akcji. Gola strzelił Mounir Chouiar. Gol do szatni bardzo podbudował gospodarzy, którzy tuż po przerwie wyszli na prowadzenie. Na stadionie po raz kolejny zapanowała radość, a w szeregach graczy PSG konsternacja. Po tej bramce wynik był sensacyjny, ale goście i tak liczyli na zwycięstwo. Kylian Mbappe i spółka ostro nacierali na bramkę rywali, ale w większości sytuacji nic z tego nie wynikało. Były jednak dwie sytuacje bramkowe, które mogły skończyć się powodzeniem. Najpierw świetną okazję do strzelenia bramki wyrównującej miał Mauro Icardi w 63 minucie meczu. Piłka jednak po jego strzale uderzyła w poprzeczkę. Później kapitalnym strzałem zewnętrzną częścią stopy popisał się Leandro Paredes, ale w tej sytuacji piłka uderzyła w słupek. Nie dosć, że gościom brakowało szczęścia to musieli jeszcze uważać na kontrataki gospodarzy, które potrafiły być groźne. Wynik do końca spotkania nie uległ już zmianie, a sensacja stała się faktem. Dijon wygrało z PSG 2:1.
Sobota była dniem w którym nastąpiło piłkarskie trzęsienie ziemi. Mam tutaj na myśli dużą ilość bramek, które padały na boiskach najlepszych lig na świecie, na emocje, które towarzyszyły tym spotkaniom oraz niespodzianki wielkiego kalibru. Do niespodzianek należą m.in. porażka Barcelony na wyjeździe z Levante w lidze hiszpańskiej oraz wysoka porażka Bayernu z Eintrachtem Frankfurt w lidze niemieckiej.
Właśnie tym spotkaniem chciałbym się w tej chwili zająć. Bayern w tym sezonie delikatnie mówiąc nie zachwyca, a swoje wygrane spotkania zawdzięcza głownie Robertowi Lewandowskiemu. Mecz z Eintrachtem miał pokazać czy w ekipie z Bawarii jest jakikolwiek postęp w grze. Mecz nie zaczął się jednak obiecująco dla gości, ponieważ już w 9 minucie czerwoną kartkę po analizie VAR otrzymał środkowy obrońca Jerome Boateng. Piłkarze Eintrachtu zaczęli wykorzystywać grę w przewadze i momentami tłamsili obronę rywali. Nie trzeba było długo czekać na pierwszego gola. W 25 minucie po zamieszaniu w polu karnym piłkę w siatce umieścił Filip Kostić. To był tylko początek świetnej gry gospodarzy. W 33 minucie było już 2:0, a akcja, która poprzedzała bramkę strzeloną przez Djibrila Sow była wręcz koncertowa. Zagrania piętą, finezyjne podania i świetny strzał na bramkę. Cztery minuty później Bayern przeżył najlepszy moment w meczu mianowicie strzelił gola. Strzelcem był nie kto inny jak Robert Lewandowski, który sam sobie wypracował okazję do zdobycia bramki. Do końca pierwszej połowy wynik już nie uległ zmianie- Eintracht Frankfurt prowadził z Bayernem Monachium 2:1. W drugiej połowie istniała praktycznie tylko jedna drużyna- Eintracht Frankfurt. Gospodarze konsekwentnie dokonywali dzieła zniszczenia, a osłabiona obrona Bayernu wyglądała jak dzieci we mgle. Piłkarze z Frankfurtu zdobyli w drugiej połowie trzy bramki odpowiednio w: 49, 61 oraz 85 minucie meczu. Mam wrażenie, że przy każdej z tych bramek defensywa gości została ośmieszona nawet przy golu na 4:1, który był efektem stałego fragmentu gry. Myślę, że nie pomylę się jeśli napiszę, że był to najlepszy mecz gospodarzy w tym sezonie, a być może i w całym roku kalendarzowym. Akcje rozgrywane przez Eintracht naprawdę mogły się podobać, a Bayern cóż… ciężko powiedzieć cokolwiek pozytywnego oprócz kolejnej bramki Roberta Lewandowskiego. Porażka 5:1 przelała czarę goryczy i Niko Kovac według mnie słusznie został zwolniony z posady trenera Monachijczyków. Takiej marce jaką jest Bayern nie przystoi tak grać i nie mówię tylko o tym meczu, ale o męczarniach w innych meczach w tym sezonie. Bayern obecnie jest dopiero czwarty w lidze, ale na swoje szczęście ma niewielką stratę do lidera rozgrywek.
Niedziela była
dniem mniejszych piłkarskich emocji niż sobota. Ciężko też było znaleźć mecz
przykuwający uwagę. Ja jednak znalazłem mecz, który mógłby być intersujący. Skupiłem się na spotkaniu we włoskiej Serie A
pomiędzy AC Milan a Lazio. Ciekawiło mnie jak zagra Milan, który w tym sezonie
kompletnie zawodzi. Niedawno miała miejsce zmiana trenera i pewnie jeszcze
minie trochę czasu zanim Milan zacznie choć trochę przypominać stary dobry Milan.
Lazio to natomiast drużyna solidna, potrafiąca bić się o TOP 4 ligi. Ponadto
posiada w swoich szeregach zdecydowanie najlepszego strzelca ligi- Ciro
Immobile.
Według mnie mecz nie był porywającym widowiskiem, gra toczyła się głównie w
środku pola. Goli i jednak nie zabrakło.
W 25 minucie Lazio objęło prowadzenie po golu zdobytym przez Ciro
Immobile. Trzy minuty później było już 1:1 po bramce samobójczej Bastosa. Duży
udział przy tej bramce miał Krzysztof Piątek, który nabił obrońcę gości. W pierwszej połowie nie ujrzeliśmy już więcej
bramek, a mecz wydawał się być wyrównanym widowiskiem. Druga odsłona gry to
festiwal żółtych kartek. Sędzia pokazał ich aż 7. Ponadto przewagę osiągnęła
ekipa Lazio tworząc sobie okazje do strzelenia zwycięskiej bramki. Milan za
bardzo nie potrafił odpowiedzieć na zapędy rywali. Ich gra wyglądała na dosyć
chaotyczną. Przez długi czas wydawało się, że na tablicy świetlnej wyników
utrzyma się remis, ale w 83 minucie Lazio przeprowadziło bardzo dobrą akcję,
którą wykończył Joaquin Correa. Do końca meczu Milan nie był w stanie
odpowiedzieć na gola przyjezdnych i przegrał kolejny mecz w tym sezonie.
Lazio po zwycięstwie awansowało na 4 miejsce w tabeli natomiast Milan jest na
rozczarowującym 11 miejscu.
A teraz czas na… piłkarskie zdjęcie weekendu:
W meczu ligi angielskiej pomiędzy Evertonem a Tottenhamem doszło do fatalnego w skutkach incydentu. Piłkarz gości Heung Min Son brutalnie sfaulował Andre Gomesa łamiąc mu nogę. Gdy Koreańczyk zobaczył stan nogi faulowanego przeciwnika zaczął płakać i był załamany całą sytuacją. Warto dodać, że sędzia nie wahał się i dał Sonowi czerwoną kartkę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.