02/05/2024

Sportowy Fanatyk

Strona dla fanów sportu. Znajdziesz tu kalendarium urodzinowe, aktualności, ciekawostki oraz wspomnienia z pamiętnych wydarzeń sportowych.

Jakie cechy powinien mieć szachista? Mateusz Bartel odpowiada

7 min read

Foto: Facebook Mateusz Bartel / Petr Vrabec

15 sierpnia odbyła się pierwsza edycja turnieju AZS Chess Cup w Opolu. Zawody rozegrano systemem szwajcarskim z tempem gry – 10 min +5 sekund. W zmaganiach brało udział 174 uczestników, co jest kapitalnym wynikiem, jak na okres wakacyjny. Po rywalizacji porozmawialiśmy z GM Mateuszem Bartelem, który zajął piątą lokatę i jest jednym z najbardziej znanych polskich arcymistrzów.

Maciej Wójcik, portal „Sportowy Fanatyk”: Jak Pan ocenia pański występ oraz poziom tego turnieju?

GM Mateusz Bartel: Poziom na pewno był zróżnicowany i to jest moim zdaniem bardzo dobre, że obok wyczynowców, arcymistrzów byli również zawodnicy, którzy dopiero zaczęli swoją przygodę z szachami. Myślę, że jak na pierwszy raz, a wiem, że są planowane następne części tego turnieju, to można powiedzieć, że był to sukces organizacyjny, bo mimo wakacji frekwencja dopisała i sądzę, że organizatorzy są z tego zadowoleni.

Mój występ byłby dobry, gdyby nie ostatnia partia, przed ostatnią rundą prowadziłem. Cała stawka miała siedem punktów z ośmiu. Przeciwnik szybko zaproponował remis, natomiast ja chciałem ambitnie walczyć o pierwsze miejsce, ale niestety zostałem zmiażdżony. Mówi się, że ,,masz takie samopoczucie po turnieju jak wynik ostatniej partii”- ja przegrałem, także specjalnie szczęśliwy nie jestem.

Rozumiem, a proszę powiedzieć jaka cecha charakteru jest najważniejsza w szachach?

Jeżeli mówimy o cechach charakteru, to przede wszystkim trzeba być zawziętym i pracowitym, nie zniechęcać się porażkami, bo za dziecka słyszałem, że Capablanca zanim doszedł do tytułu mistrza świata, to przegrał osiem partii. Nie wiem czy to prawda, ale gdzieś taka legenda krążyła. Mimo wszystko gramy dużo partii, które też często przegrywamy i to jest dobry materiał do analiz, ale też wielka nauka dla osób początkujących, zwłaszcza dla dzieci. Uczą się one, że mają taką możliwość zmierzenia się na szachownicy, gdzie nie mogą zrzucić swoich błędów na pogodę, sędziego czy na coś innego, tylko właśnie za wszystko odpowiedzialni są sami.

Moim zdaniem jest to fenomenalny trening dla najmłodszych, jeżeli mówimy o korzyściach płynących z szachów to jest ich wiele, natomiast ta umiejętność odpowiedzialności za własne działania jest w tym sporcie bardzo dobrze dostępna dla tych osób, które uczą się grać. Natomiast jeżeli mówimy o osobie, która chce cokolwiek osiągnąć w tej dyscyplinie, to trzeba to po prostu lubić. Jest takie powiedzenie „życie jest za krótkie żeby poświęcić je szachom, ale to już wina życia nie szachów”. I właśnie tak jest, że ten sport ma wiele różnych możliwości, ciekawych stron. Jeżeli ktoś się w to wgłębi, osiągając przy tym sukcesy, to właściwie może grać całe życie i są przypadki zawodników, którzy grają na wysokim poziomie nawet po pięćdziesiątym lub sześćdziesiątym roku życia. W takich przypadkach nie wystarczy tylko lubić szachy, należy je kochać.

Jak Pan wspomina swoje początki szachowe?

Moje początki szachowe wspominam bardzo pozytywnie, to wszystko w zasadzie się wzięło raczej z przypadku, bo kiedyś tata nauczył mnie i mojego brata grać w szachy. My szybko to chwyciliśmy. Trafiliśmy do klubu Polonia Warszawa, jednego z najlepszych w Polsce wtedy i dziś, jeśli mowa o szkoleniu młodych zawodników, którzy dopiero wchodzą w ten świat szachowy. W zasadzie poszczęściło mi się, bo mój tata świetnie się odnalazł w tym środowisku, kierował mnie w bardzo dobrą stronę. Także i społeczność klubowa dawała mi wiele cennych rad oraz wskazówek. Bardzo naturalnie progresowałem, ale czy mogłem osiągnąć coś więcej lub mniej to już inne pytanie. Natomiast uważam, że to były bardzo dobre czasy, oczywiście pojawiają się myśli, co by było gdyby tata zapisał mnie na treningi piłki nożnej, ale ja jestem generalnie zadowolony z przebiegu mojej trzydziestoletniej szachowej kariery.

Jest Pan jednym z najlepszych szachistów w Polsce, ale czy uważa to Pan za swoje maksimum, które można było osiągnąć i czy ma Pan obrany jakiś konkretny cel, który mógłby być zwieńczenie pańskiej kariery?

To jest pytanie, na które ciężko odpowiedzieć, bo oczywiste jest to, że zawsze by się chciało grać na trochę wyższym poziomie, ale to wymaga wielu poświęceń, motywacji czy dużej ilości poświęcanego czasu. Ja jestem na takim etapie życie, że mam rodzinę oraz inne aktywności powiązane z szachami w internecie. Zabierają one oczywiście czas, ale dają też bezpieczną odskocznię.

Dzięki temu odczuwam mniejszą presję gdy gram, ponieważ mam inne sfery życia, którymi mogę się zajmować. Natomiast z drugiej strony gdy rywalizuję z najlepszymi, to brakuje mi tego dodatkowego czasu na trening. To co jest dla mnie budujące, to że w wieku niemal czterdziestu lat bardzo lubię grać w szachy i czuję nadal tą pozytywną energię kiedy wyjeżdżam na dłuższe zawody czy na turniej jednodniowy. Właściwie za każdym razem odczuwam z tego powodu przyjemność.

Wiadomo, że jak się przegrywa to uczucie jest mniejsze, ale cały czas chcę zasiadać do szachownicy. Czasami natomiast zdarzają się sytuacje, w których mówiono mi, że w tym wieku już nic nie osiągnę. Chwilami to przekreślenie jest dla mnie pozytywne, ponieważ udam się na jeden czy drugi turniej, odniosę w nim sukces, zaskakując nie tylko krytyków, ale też samego siebie. Liczę więc, że nie powiedziałem ostatniego słowa.

Myśli Pan, że wiek ma znaczenie w szachach?

Oczywiście, myślę, że są korzyści z posiadania zaawansowanego wieku, to znaczy doświadczenie. Gorzej, że ciężko się wyrwać z szponów przyzwyczajeń, jeżeli coś się robi przez wiele lat i wykonuje się to niezbyt dobrze lub wręcz źle, to trudno się tego wyuczyć. I widzimy teraz ogromną falę młodych zawodników z Azji, a przede wszystkim z Indii. To są bardzo pracowici ludzie, nakierowani na cel, mający gigantyczne wsparcie rożnych instytucji finansowych. Szachy są grą głównie ludzi młodych, jadąc na długi turniej jest to bardzo energochłonne i trzeba być zmotywowanym, wyspanym, co w przypadku starszego wieku różnie z tym bywa.

Natomiast było wielu zawodników w historii tej dyscypliny, gdzie osiągali swoje najlepsze wyniki w późniejszym wieku – Wiktor Korcznoj swój pierwszy mecz o tytuł mistrza świata rozegrał w wieku czterdziestu ośmiu lat. Aktualny mistrz polski – Bartosz Soćko ma czterdzieści pięć lat rocznikowo i jak się tak rozejrzeć, to takich przypadków jest więcej. Ja osobiście wolałbym być młodym, natomiast osoby z doświadczeniem życiowym mają nadal dużo do powiedzenia.

Rozumiem, a uważa Pan, że Polska młodzież ma potencjał, by stać się dominatorem na scenie szachowej?

Europejskiej czy światowej, to jest dobre pytanie. Na światowej będzie to bardzo trudne, ponieważ występuje ta rywalizacja azjatycka, bo to nie są tylko Indie, ale również Iran, Uzbekistan, Chiny i wiele innych krajów. W Europie prędzej, natomiast każda dyscyplina powinna mieć określoną hierarchię. Do świetlanej przyszłości kraju w danym sporcie potrzebni są wyczynowcy, osoby aspirujące, osoby trenujące również amatorsko, ale oczywiście też początkujący.

To wszystko musi być w odpowiednich proporcjach. W Polsce jest to na niezłym poziomie, choć mogło być oczywiście lepiej. Żeby młodzi Polacy byli zainteresowani szachami, muszą widzieć w najlepszych szachistach w naszym kraju swoich idoli, którzy może niekoniecznie jeżdżą Ferrari do kościoła, ale generalnie wiążą życie z szachami, utrzymują się z tej dyscypliny i zachęcają młodzież, by przy szachach zostać.

Z tym łatwo nie będzie, bo jest wiele innych rzeczy, które mogą być konkurencją dla gry królewskiej, natomiast ja myślę, że jak się znajdzie talent, jak na przykład Jan Krzysztof Duda, to trzeba robić wszystko by go wspierać. Z tym, że wyczyn jest dobrą rzeczą i ja zawsze patrzyłem w tym kierunku, to z biegiem lat widzę, że znakomite jest budowanie rywalizacji wśród dzieci, bo im więcej osób gra i chce grać tym większa szansa, że ktoś przejawi jakiś talent, a my się nim wtedy zaopiekujemy. Specjalistów w Polsce natomiast nie brakuje – w aktualnym pucharze świata zostało ośmiu zawodników, trenerem jednego z nich jest Grzegorz Gajewski. Bartosz Soćko natomiast trenował zawodnika z Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który doszedł do 1/16. To pokazuje, że są osoby w naszym kraju, które mogą wspomóc swoją wiedzą i doświadczeniem. Na tą chwilą szkolą oni zagranicą, ale również mogą pomóc polskim obiecującym graczom.

Miałby Pan jakiś przekaz do młodych szachistów w Polsce?

Tak, na pewno zachęcam do gry jak najczęstszej, ale również do pracy, bo szachy to nie tylko przesuwanie figur, a rozwiązywanie zadań. Wszelkie te rzeczy, które nie chce się nam zrobić, ale które jeśli robimy to bardzo nam pomagają. Grajcie, mając przy tym samą przyjemność!

Rozmawiał Maciej Wójcik

*********

W turnieju AZS Chess Cup w Opolu triumfował IM Mirosław Lewicki i zgarnął główną nagrodę w postaci 3 tysięcy złotych. Mateusz Bartel, choć ostatecznie znalazł się poza podium, to miał inny powód do zadowolenia. Jego małżonka – Marta – triumfowała w kategorii kobiet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *