26/04/2024

Sportowy Fanatyk

Strona dla fanów sportu. Znajdziesz tu kalendarium urodzinowe, aktualności, ciekawostki oraz wspomnienia z pamiętnych wydarzeń sportowych.

Doping – odwieczny problem kolarstwa

6 min read

Pandemia koronawirusa sprawiła, że kolarski peleton nie zdążył ruszyć z miejsca. Pytanie tylko kto z tego peletonu jest „czysty”, bo wielu zawodników już nazywaliśmy geniuszami, bohaterami kolarskich szos, a oni później wpadali na kontrolach dopingowych. Trzeba uczciwie powiedzieć, że doping jest niestety czarną plamą w świecie kolarstwa, którą ciężko będzie kiedykolwiek zakryć. Czas przyjrzeć się temu problemowi trochę szerzej.

Wczesne początki dopingu

Kolarstwo to niewątpliwie piękny sport, który co ciekawe ma bardzo długą historię. Oficjalny pierwszy wyścig kolarski odbył się w 1868 roku, a pierwszy wyścig Tour de France miał miejsce w 1903 roku. Natomiast pierwszy oficjalny przypadek dopingu w kolarstwie miał miejsce już w 1886 roku. To tylko pokazuje, że ten problem istnieje od wielu, wielu lat. Pierwszą ofiarą dopingu był Arthur Linton. Ten angielski kolarz zażywał strychninę, która najczęściej była stosowana jako… trutka na szczury. Ten środek podał Lintonowi jego trener – James Warburton. Linton brał doping podczas wyścigu Bordeaux – Paryż, który zresztą wygrał. Linton jednak zmarł dwa miesiące po zakończeniu wyścigu i w środowisku kolarskim rozpętała się burza.

Źródło: rowery.rog


Rażący problem w czasach współczesnych

Z biegiem lat przybywało kolejnych środków wspomagających kolarzy w rywalizacji. Począwszy od alkoholu (miał łagodzić ból zawodników w trakcie wyścigu), a zakończywszy na EPO czy amfetaminie. EPO używane jest jako lek przeciwko niewydolności nerek, natomiast amfetamina ma podobne zastosowanie jak alkohol. Teoretycznie obecna sytuacja jest lepsza niż w poprzednich latach, ale i tak ciężko UCI (Międzynarodowej Federacji Kolarskiej) wykryć doping u kolarzy. A co gorsze coraz większą furorę zdaje się robić doping mechaniczny. Odnotowano już parę przypadków, kiedy w ramie roweru był zamontowany mały silnik.

Kolarze ryzykują cenę dyskwalifikacji, czasem cenę życia, aby być na szczycie. Zawsze ciekawiło mnie dlaczego to robią i w głowie siedziało mi pytanie: Czy wyścigi kolarskie są aż tak mordercze, że nie da się ich przejechać bez zażywania dopingu ? Ostatnio znalazłem chyba odpowiedź na swoje pytanie…

Poruszające słowa Rasmussena

– Miałem 24 lata, gdy zrozumiałem, jak skonstruowany był świat kolarstwa. Marzyłem o osiąganiu sukcesów, trenowałem, ile się dało. Wszyscy mówili mi, że mam duże możliwości. I nagle odkryłem, że aby realizować te cele, muszę brać. Gdy jesteś w takiej sytuacji, widzisz, że wszyscy najlepsi stosują doping, nie możesz nic zmienić. Zostaje ci tylko przyłączyć się i robić to, co oni. Znalazłem się blisko wielkich tourów, a w mojej głowie była obsesja wygrywania – mówił Michael Rasmussen, były kolarz w wywiadzie dla portalu Onet.pl

 – Rezygnacja z dopingu nie wchodziła w grę. Nie żałuję tamtej decyzji, bo gdyby nie doping, nie spełniłbym marzeń – dodał Rasmussen.

Marzenia, o których mówi Rasmussen, to jazda w Tour de France i zarazem prezentowanie się w żółtej koszulce lidera wyścigu. Duńczyk spełnił oba te marzenia w 2007 roku, ale później jego zespół Rabobank sam wycofał go z wyścigu. Jakiś czas później okazało się, że cała drużyna była uwikłana w doping, a Rasmussen został zawieszony w startach na 2 lata.

Tour de France źródłem oszustw

Największy i najbardziej prestiżowy wyścig kolarski, czyli Tour de France był i dalej jest motywacją do sięgania po doping. Przypadek Michaela Rasmussena jest jednym z wyróżniających się, ale oczywiście pewne jest, że najsłynniejszym oszustem jest Lance Armstrong, który wygrywał Tour de France siedem razy z rzędu, za każdym razem stosując doping. Co ciekawe jego ostatnie zwycięstwo miało miejsce w 2005 roku, a dopiero w 2012 roku anulowano jego wszystkie sukcesy. Armstrong wielokrotnie zaprzeczał, że oszukiwał, ale w końcu w 2012 roku wszystko oficjalnie wyszło na jaw, a Amerykanin wówczas przyznał się do stosowania dopingu w wywiadzie z Oprah Winfrey. Armstrong brał wszystko, co tylko mu podali: EPO, kortyzon, testosteron, a nawet hormon wzrostu. Miał również wykonywane liczne transfuzje krwi. Wszystko po to, aby być o krok przed rywalami. Życie się dla niego nie liczyło. Liczyła się sława, pieniądze i rozpoznawalność.

Foto: The Conversation


Krótka historia Toma Simpsona

Dnia 13 lipca 1967 roku wydarzyła się wręcz niebywała sytuacja. Podczas jednego z etapów Tour de France Brytyjczyk Tom Simpson po prostu spadł z rowera. Wówczas wspinał się Mont Ventoux. Kolarz powiedział do kibiców znamienne słowa: „Wsadźcie mnie na rower”, kibice to uczynili, a Simpson pozwolił sobie wypowiedzieć kolejne zdanie: „Jeśli 10 tabletek Cię zabije, to weź 9 i wygraj wyścig!”. Po tych słowach Simpson za długo nie wytrzymał, siedząc na rowerze, ponieważ zmarł. Przyczyną zgonu był zawał serca, który wywołała amfetamina.

Tour de France zatem wydaje się brutalnym wyścigiem, w którym zwroty akcji  są czymś normalnym. Michael Rasmussen stworzył nawet swoją dopingową teorię na temat zwycięzców tej imprezy:

„Myślę, że w historii tego wyścigu nie ma zbyt wielu czystych zwycięzców. Chciałbym odpowiedzieć, że , da się wygrać bez dopingu, ale nie mam takiej pewności. Od lat 80. do moich czasów w kolarstwie pojawiały się kolejne środki, które zawodnicy brali, bo możliwości ich wykrycia były niewielkie. Testosteron, EPO, doping krwi. Sportowcy byli o krok przed laboratoriami. Podejrzewam, że teraz może to wyglądać podobnie.”


Jak wygląda sytuacja w kolarstwie amatorskim ?

Wydaje się, że kolarstwo amatorskie, chociażby te w Polsce nie jest owiane aferami dopingowymi, ale niech to nas nie zmyli. W Polsce odróżniamy dwie kategorie wśród amatorów: amatorzy i amatorzy masters. Plaga dopingowiczów jest wśród mastersów, którzy teoretycznie spośród amatorów jeżdżą na najwyższym poziomie. Ponadto zawody mastersów podlegają pod PZKol, a mimo wszystko kolarze oszukują w najlepsze. Często ciężko powiedzieć, dlaczego to robią, bo zawody mastersów nie są przecież tak samo prestiżowe, jak wyścigi zawodowe. Z drugiej strony każdy chce wygrywać, chce być najszybszy i to wydaje się bezpośrednia przyczyna problemu.

–  Amatorzy bez względu na dyscyplinę sportową biorą dokładnie to samo, co zawodowcy, tylko nie zawsze są to środki odpowiedniej jakości i nie zawsze w tej samej ilości czy częstotliwości. Pojawiają się wszystkie odmiany testosteronu, stanazol, trenbolon, nadrolon, hormon wzrostu, sztuczna erytropoetyna, kortykosteroidy, substancje pobudzające: kokaina, amfetamina, efedryna, noradrenalina a także meldonium, clenbuterol, a nawet witamina C w ogromnych stężeniach – mówił w wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty, Tomasz Czechowski, kolarz z licencją masters.

– Chora ambicja, przerośnięte „ego”, kompleksy, pieniądze, to wszystko wpływa na to, że doping jest obecny w środowisku amatorów – dodał Tomasz Czechowski.

Amatorzy bez licencji masters

Trochę inaczej sytuacja wygląda podczas wyścigów, na których uczestniczą amatorzy bez licencji masters. Takie wyścigi nie podlegają pod przepisy PZKol i UCI.  Ich ranga też wydaje się niższa, więc zawodnicy nie powinni mieć motywacji do sięgania po doping. Tego jednak się nie uniknie i na pewno zdarzają się przypadki „wspomagania się”.

– U nas w amatorskich wyścigach nie ma takich afer dopingowych jak czasami zdarzają się w pro peletonie, ale muszę przyznać, że co jakiś czas na starcie przed wyścigami spotykam opakowania po różnych lekach wspomagających – mówi Błażej Kutrowski, kolarz zespołu strefasportu.pl MV Invest.

– Najczęściej można dostrzec leki, które zwiększają liczbę czerwonych krwinek. One są odpowiedzialne za szybki transport tlenu do mięśni i zarazem cały ten proces wpływa na wzrost wytrzymałości. Do tego dochodzą jeszcze sterydy, które wzmacniają tkankę mięśniową – dodaje Błażej Kutrowski.

Sposoby walki z dopingiem

Tak jak już wcześniej powiedziałem w ostatnich latach, przynajmniej w zawodowym kolarstwie problem dopingu trochę się obniżył. To jednak nie znaczy, że ten problem się zakończył. Cały czas trzeba walczyć z dopingiem coraz mocniej, aby on całkowicie nie zniszczył kolarstwa. Co należy zrobić, aby pokonać wroga ? Ponownie warto oddać głos Tomaszowi Czechowskiemu:

„ 1. Edukacja i kontrole dopingowe, 2. Ostracyzm społeczny ludzi, którzy zostali złapani, 3. Wykreślenie dopingowiczów z list startowych i uniemożliwienie im startów przez okres wykluczenia (najczęściej to są cztery lata), 4. Druga wpadka dopingowa powinna z automatu równać się wykluczeniem dożywotnim”.

W zupełności zgadzam się z postulatami Czechowskiego i miejmy nadzieję, że doping zostanie wkrótce ograniczony do minimum. Chcę żeby kibice oglądający kolarstwo na żywo, czy też przed telewizorami mogli sobie powiedzieć: „On na serio wygrał”.


źródła artykułu:
1) informacja własna
2) Onet – wywiad
3) WP SportoweFakty – wywiad
4) Wikipedia/Tour de France

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *