Kolejny dzień w biurze Maxa Verstappena

Foto: Materiały prasowe / RedBull
Za nami Grand Prix Kanady, w którym emocji nie było. Bezproblemowe zwycięstwo odniósł Max Verstappen, którego można już nazwać dominatorem. Na podium znaleźli się również Fernando Alonso oraz Lewis Hamilton.
Doszliśmy już do takiego momentu, kiedy to przy okazji wyścigu Formuły 1, należy spytać nie kto wygrał, a czy Max Verstappen był pierwszy? Holender stał się absolutnym dominatorem i w tym roku nikt i nic nie jest w stanie być dla niego zagrożeniem.
Verstappen wywalczył pole position i ruszając z niego miał największe szanse na wygranie. Opcje na to, że nie dojedzie na pierwszym miejscu były, ale minimalne. W końcu wydarzyć by się musiał kataklizm, aby doszło do takiej sytuacji.
Holender na starcie pokazał swoją wyższość nad rywalami i od samego początku mógł skupić się na budowaniu przewagi nad rywalami. Działo się za jego plecami, bo udany początek zanotował Lewis Hamilton. Dzięki temu Brytyjczyk wyprzedził Fernando Alonso.
Korzyść Ferrari
Minęło kilka minut, a na torze zameldował się samochód bezpieczeństwa. Powodem takiego obrotu spraw był George Russell, który przez swój błąd rozbił bolid. Spore uszkodzenia nie zakończyły jednak jego wyścigu, Brytyjczyk zdołał dotrzeć do alei serwisowej, a później kontynuował jazdę. Mimo że walczył on nawet o punkty, to z powodu przegrzania się hamulców z rywalizacji wycofała go jego ekipa.
Na neutralizacji skorzystali obaj kierowcy Ferrari. I mimo że Charles Leclerc i Carlos Sainz zakończyli rywalizację na odpowiednio czwartym i piątym miejscu, to dla nich był to sukces. W końcu rozpoczęli oni wyścig z drugiej dziesiątki.
Alonso bezradny. Red Bull wciąż wielki
Po restarcie Hamilton stracił miejsce na rzecz Alonso, który zrewanżował się za manewr na starcie. Mimo że Hiszpan miał chrapkę na ściganie z Verstappenem, musiał obejść się smakiem. Kłopoty z hamulcami sprawiły, że w późniejszej fazie musiał bać się goniącego Brytyjczyka zamiast atakować Holendra.
Mimo że Holender prowadził od startu do mety i to z dość sporą przewagą, to w końcówce miał chwile grozy. Powodem tego było agresywne przejechanie po krawężniku, które na szczęście dla niego nie skończyło się źle. Tym samym Red Bull wygrał 100. wyścig w swojej historii. Verstappen natomiast triumfował w 6 z 8 wyścigów rozgrywanych w tym sezonie.