Świątek w Warszawie bezkonkurencyjna! Znana Chinka z „najlepszą” przegraną od miesięcy
5 min readTurniej WTA 250 w Warszawie to największa impreza tenisowa w naszym kraju. Drugi rok z rzędu na start w ojczyźnie zdecydowała się Iga Świątek, która tym razem zgodnie z planem odniosła triumf. Znana Chinka Shuai Zhang po przykrym incydencie w Budapeszcie poniosła „najlepszą” przegraną od miesięcy w stolicy Polski.
W poprzednim sezonie Iga Świątek zdecydowała się na start w turnieju WTA 250 w Warszawie. Mimo że była wielką faworytką do końcowego triumfu, to w ćwierćfinale zatrzymała ją druga najwyżej rozstawiona tenisistka, Caroline Garcia. To właśnie Francuzka okazała się najlepsza w stolicy Polski w 2022 roku.
Ponownie wróciła na krajowe zmagania
W kolejnym roku liderka światowego rankingu WTA nie rozważała nawet braku startu w Warszawie. Drugą największą gwiazdą była Karolina Muchova, która zrobiła furorę podczas Rolanda Garrosa, bowiem udało jej się sensacyjnie dojść do finału. Tam mimo walki musiała uznać wyższość właśnie Świątek. Wielu zacierało sobie ręce na ich kolejne starcie o tytuł.
Jednak nic takiego nie miało miejsca, bo Rebecca Sramkova najpierw wyeliminowała Weronikę Ewald, a potem wyżej wspomnianą Czeszkę. Polka natomiast runda po rundzie odprawiała kolejne tenisistki, aczkolwiek nie bez problemów.
Te jednak nie były niczym dziwnym. Do turnieju przystąpiła po zakończeniu rywalizacji na kortach trawiastych. A gdyby tego było mało, to przed imprezą w Warszawie nawierzchnię ziemną zamieniono na twardą. Świątek jednak odnalazła się w tych warunkach i ostatecznie sięgnęła po tytuł, rozbijając w finale Laurę Siegemund 6:0, 6:1.
Pogoda storpedowała normalne zmagania
Prognozowane opady deszczu nie ominęły Warszawy. Mimo że nie stanowił on przeszkody podczas pierwszego meczu liderce światowego rankingu WTA, to gorzej było później. Wystarczy powiedzieć, że jej długa rywalka stoczyła trzydniowy maraton, by zameldować się w drugiej rundzie. Co więcej, miała kilka godzin na odpoczynek przed meczem z 22-latką, bo jednego dnia rozegrała dwa spotkania.
W kolejnych etapach problemy z rozgrywaniem meczów spotkały także Świątek. Przed pogodę jej starcie z Lindą Noskovą w ramach ćwierćfinału odbyło się w tym samym dniu co półfinał tej imprezy. Polka po zwycięstwie miała kilka godzin odpoczynku i przystąpiła do rywalizacji z Yaniną Wickmayer.
Nasza tenisistka mogła wygrać to spotkanie jeszcze w sobotę, bo przy prowadzeniu 5:2 w drugim secie miała trzy piłki meczowe. Żadnej z nich nie udało jej się wykorzystać, a Belgijka wróciła do gry. Przy stanie 5:5 ich rywalizację przerwano z uwagi na zmierzch.
Tym samym w ostatnim dniu zmagań raszynianka najpierw dokończyła półfinał, a kilka godzin później przystąpiła do finału. Ten jednak był jednostronny, bo jej rywalka z Niemiec w sobotę również rozegrała dwa mecze i spędziła na korcie łącznie… 6 godzin i 15 minut. Z tego powodu w decydującym pojedynku Siegemund była tłem dla rywalki.
„Najlepsza” przegrana znanej Chinki od miesięcy
Jeżeli 45. rakieta świata, Shuai Zhang liczyła na przełamanie się w Warszawie, to wciąż musi na nie poczekać. Tereza Martincova podtrzymała jej wstydliwą serię, bowiem Chinka odniosła 14. porażkę z rzędu.
Zhang ostatnie zwycięstwo odniosła 31 stycznia. Od tamtego momentu jej wyniki są niestety tragiczne. Jednak głośno zrobiło się o jej meczu z Węgierką Amarissą Kiarą Toth podczas turnieju w Budapeszcie, poprzedzającym zmagania w stolicy Polski.
Tam doszło do skandalu w 11. gemie, kiedy to po uderzeniu w linię przez Chinkę, sędzia stwierdziła, że był aut. Na nic zdały się słowa Zhang, przez które jeszcze jej rywalka zainkasowała punkt. A gdyby tego było mało, to Toth… zamazała ślad piłki. Przez to nie dało się sprawdzić, czy 45. rakieta świata miała rację.
Po tych kuriozalnych wydarzeniach Zhang nie potrafiła się uspokoić. Była roztrzęsiona, bowiem przytrafił jej się atak paniki, po którym pojawiły się u niej łzy. Z tego powodu zdecydowała się skreczować.
Co ciekawe, WTA całą sprawę zamiotło pod dywan. Co prawda pojawiło się oświadczenie w tej sprawie, ale nic z niego nie wynikło, a przecież miało. Mimo przykrego incydentu Zhang nie zrezygnowała ze startu w turnieju WTA 250 w Warszawie.
Polska z wielkim sercem dla Chinki
Pierwszy mecz w stolicy Zhang rozegrała w ramach debla. Ten jednak zakończył się porażką. Jeden z polskich kibiców, Jędrzej Drobiński, przygotował specjalny baner wspierający Chinkę. Jednak nie został z nim wpuszczony na obiekt.
Mimo to ostatecznie udało mu się spotkać ze Zhang, dzięki czemu miał okazję zaprezentować jej przygotowany baner. Ponadto udało mu się porozmawiać z tenisistką, która bardzo mocno doceniła gest polskiego kibica.
Jest happy end! Jak nie drzwiamy to oknem. Nie będę ukrywał – łezka się zakręciła… @zhangshuai121 pic.twitter.com/AwsMBq2q8E
— Jedrzej Drobinski (@JayDro1993) July 24, 2023
Wystarczy powiedzieć, że Chinka zamieściła na swoim oficjalnym profilu na Tiktoku nagranie z momentu spotkania z Drobińskim. Pojawił się także wpis na Instagramie, w którym Zhang nie dość, że była pod wrażeniem naszego kibica, to także podziękowała całej reszcie, która okazała jej wsparcie.
Na Twitterze pojawiło się nagranie z momentu, gdy tenisistka poniosła porażkę i opuszczała kort. Mimo kolejnego nieudanego występu na trybunach wszyscy kibice okazali jej wielkie wsparcie, które po takim trudnym zdarzeniu było bardzo cenne.
Biorąc pod uwagę to, co działo się podczas spotkań Zhang można przypuszczać, że za rok w Warszawie ponownie pojawi się 45. rakieta świata. A na pewno Chinka nie zdecyduje się na ponowną wizytę w Budapeszcie, z którym nie ma już dobrych skojarzeń.