04/05/2024

Sportowy Fanatyk

Strona dla fanów sportu. Znajdziesz tu kalendarium urodzinowe, aktualności, ciekawostki oraz wspomnienia z pamiętnych wydarzeń sportowych.

Za dobrze być nie mogło. Kompromitacja przyćmiła sukcesy

5 min read

Foto: Screen / YouTube

Raków Częstochowa i Legia Warszawa to kluby, które stanęły na wysokości zadania i grają dalej w Europie. Z końcem przygody Pogoni Szczecin wszyscy byli pogodzeni, ale to co zrobił Lech Poznań… Jedna wielka kompromitacja przyćmiła nasze sukcesy.

Raków Częstochowa oraz Lech Poznań miały jednobramkową zaliczkę przed rewanżami w europejskich pucharach. Legia Warszawa musiała odrabiać stratę, a Pogoń Szczecin nie miała już czego szukać. Po rewanżach jest dobrze, ale powinno być jeszcze lepiej.

Raków znów to zrobił!

Mistrz Polski udał się na trzeci rewanżowy mecz eliminacji Ligi Mistrzów z jednobramkową przewagą. Wszystko wskazuje na to, że jest to klucz do sukcesów. Bo po raz kolejny Raków Częstochowa awansował do kolejnej rundy.

Na Cyprze warunki były naprawdę ciężkie, upały mocno dawały się we znaki piłkarzom. Pierwsza połowa w wykonaniu częstochowian była bardzo przeciętna, to Aris Limassol miał więcej okazji na zdobycie bramki, ale był do bólu nieskuteczny. M.in. w słupek z powietrza uderzył Mariusz Stępiński.

W drugą połowę lepiej wszedł mistrz Polski. Nie dość, że ruszył do ataku, to jeszcze objął prowadzenie za sprawą pięknej bramki Frana Tudora z rzutu wolnego w 49. minucie. Chorwat wyrasta na gwiazdę swojego klubu.

Mimo szans z obu stron, wynik do końca nie uległ zmianie. Tym samym to Raków zameldował się w ostatniej rundy eliminacji LM. O awans do fazy grupowej powalczy z FC Kopenhagą, którego bramkarzem jest Kamil Grabara. W przypadku niepowodzenia w dwumeczu, mistrz kraju zagra w Lidze Europy.

Szalony mecz Legii z happy endem

W pierwszym spotkaniu z Austrią Wiedeń wicemistrz Polski miał okazji jak na lekarstwo, ale był do bólu nieskuteczny. Po porażce 1:2 udał się na rewanżowy mecz, w którym po szalonym przebiegu rywalizacji udało się zwyciężyć 5:3 i awansować dalej.

Na pierwszą bramkę w tym spotkaniu przyszło nam czekać do 39. minuty, kiedy to znakomity strzał z dystansu oddał Juergen Elitim. Legia poszła za ciosem i w doliczonym czasie pierwszej połowy podwyższyła prowadzenie, a konkretnie dokonał tego Marc Gual.

Po godzinie gry w Wiedniu legioniści byli jedną nogą w 4. rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy, a to za sprawą trafienia Tomasa Pekharta po fenomenalnej akcji. Wydawało się, że rywalizacja dobiegła już końca.

Jednak nic bardziej mylnego. Dziurawa jak szwajcarski ser obrona Legii sprawiła, że Austria złapała kontakt (2:3) i wyrównała wynik dwumeczu. W minutach 69. i 83. bramki dla gospodarzy zdobył Andreas Gruber.

Cztery minuty później znów stołeczny klub był w niebie, bo trafieniem popisał się Maciej Rosołek. A gdyby tego było mało, chwilę później czerwoną kartkę otrzymał Aleksandar Jukić, którego atak na brzuch Bartosza Ślisza przypominał odklejenie Zinedine’a Zidane’a.

Austria mimo to była w stanie wykorzystać doliczonych aż dziewięć minut, bo zdobyła bramkę na wagę dogrywki. Piłkę w siatce Kacpra Tobiasza umieścił Reinhold Ranftl. To jednak nie był koniec tego szalonego pojedynku. Chwilę po wejściu na boisku błysk geniuszu pokazał Ernest Muci, który w samej końcówce zdobył gola na wagę awansu.

Ostatecznie udało się Legii odwrócić losy dwumeczu. Dzięki temu wicemistrz Polski powalczy o fazę grupową LKE. A jego rywalem będzie inny duński klub, FC Midtjylland.

Wielka kompromitacja Lecha

Po losowaniu można było śmiało powiedzieć, że ćwierćfinalista poprzedniej edycji LKE ma autostradę do fazy grupowej. Jednak dwumecz ze Spartakiem Trnawa „śmierdział”, gdy rywale zdobyli bramkę na 1:2 w Poznaniu.

Wszystkie posiadane obawy – jak się okazało – były słuszne. Sensacyjnie Lech przegrał na wyjeździe 1:3 i pożegnał się z eliminacjami w 3. rundzie… To istna kompromitacja, szczególnie, że w Spartaku grają zawodnicy, którzy… odbili się od PKO Ekstraklasy.

Gospodarze na sensacyjne prowadzenie wyszli w 37. minucie za sprawą bramki Kelvina Oforiego. Tamta akcja pokazała, jak lekceważąca do rywali podchodzili piłkarze Kolejorza.

Pięć minut po rozpoczęciu drugiej odsłony rywalizacji Spartak był już bliżej awansu. W kompletną ekstazę kibiców wprawił Erik Daniel po kompromitacji obrońców Lecha w defensywie. Sensacja wisiała w powietrzu.

W 63. minucie po pięknej bramce życie Lechowi dał Kristoffer Velde. Chociaż powinno się tak mówić o Filipie Szymczaku, który swoim wejściem ożywił zespół.

Jednak co nam z gola Norwega, skoro to jego lekceważące podejście sprawiło, że Spartak w 74. minucie strzelił trzecią bramkę. Co prawda Kristian Kostrna miał dużo szczęścia, że zdążył dośrodkować piłkę przed opuszczeniem placu gry, ale ono w końcu sprzyja lepszym. A samo trafienie Lukasa Stetiny? Fenomenalne, piękne nożyce, które w polu karnym Lecha wykonał… obrońca. Komentarz do tego zbędny.

Do samego końca wynik meczu nie uległ zmianie. Były kompromitacje z Żalgirisem Wilno czy Stjarnanem FC, mamy i ze Spartakiem Trnawa.

Pozytywne pożegnanie Pogoni

Bądźmy szczerzy – każdy był pogodzony z tym, że szczecinianie są wyraźnie słabsi od Gentu i żegnają się z walką o LKE. Przesądziła o tym porażka 0:5 na wyjeździe. Mimo to Pogoń wygrała w rewanżu 2:1 i chociaż dodała nam punktów w rankingu.

W 79. minucie padła pierwsza bramka w rewanżowym meczu. Efthymios Koulouris wykorzystał błąd bramkarza rywali i po odebraniu mu piłki dopełnił formalności. A chwilę później Grek miał już dublet, bo nie pomylił się po podaniu Mariusza Fornalczyka.

Bardzo dobre zawody rozegrał w bramce Portowców Bartosz Klebaniuk, który ostatecznie czystego konta nie zachował. W doliczonym czasie gry gola wpakował mu Hugo Cuypers. Jednak biorąc pod uwagę nieudany występ młodego golkipera w Belgii, cieszy znaczna postawa. Szczególnie, że wylała się na niego spora fala hejtu.

Jest dobrze, ale mogło być lepiej

Brawa zarówno dla Rakowa, jak i Legii za ich występy. Pozostaje tylko wierzyć, że w polsko-duńskich pojedynkach uda się pozytywnie zaskoczyć. Bo to właśnie rywale wydają się faworytami tych dwumeczów. A szczególnie FC Kopenhaga, która rok temu rywalizowała w fazie grupowej LM. Ale nawet w przypadku porażki częstochowianie zagrają w LE, więc mają bardzo fajny margines, którym nie dysponuje Legia.

Wielka szkoda, że pierwszy mecz Pogoni był kompletnym niewypałem, bo przy mniejszej liczbie błędów własnych był potencjał na coś więcej mimo klasy rywala. A Lech? Biorąc pod uwagę naprawdę spore i bardzo dobre wzmocnienia, ten „wyczyn” jest niewytłumaczalny. Uratować sezon może tylko mistrzostwo Polski i Puchar Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *