04/12/2024

Sportowy Fanatyk

Strona dla fanów sportu. Znajdziesz tu kalendarium urodzinowe, aktualności, ciekawostki oraz wspomnienia z pamiętnych wydarzeń sportowych.

To nie tak miało wyglądać. Hubert Hurkacz zawodzi

Foto: Hubert Hurkacz / Instagram

Z roku na rok rosną oczekiwania wobec najlepszego obecnie polskiego tenisisty – Huberta Hurkacza. Ten jednak im dalej w las, tym prezentuje się gorzej. Początek obecnego sezonu w wykonaniu Polaka, oprócz jednego udanego turnieju, lekko mówiąc, nie zachwyca.

Dla Huberta Hurkacza najlepszy sezon w karierze miał miejsce w 2021. Wtedy udało mu się wygrać trzy turnieje, w tym dwa na początku sezonu. Polak okazał się najlepszy zarówno w Delray Beach, jak i w Miami. A w końcu na Florydzie rywalizował o 1000 punktów, także był to spory zastrzyk jego dorobku. Dzięki temu m.in. wystąpił w ATP Finals, imprezie, w której rywalizuje ośmiu najlepszych tenisistów danego roku.

2022 rok nie tak udany

W kolejnym sezonie Polak nie był w stanie obronić żadnego tytułu, a w końcu w 2021 roku zgarnął trzy. Jednak w Miami i tak zanotował udany występ, bowiem dotarł do półfinału. Znakomicie natomiast spisał się w niemieckim Halle.

Na niemieckiej trawie Hurkacz był nieuchwytny dla rywali. Pokonał tam tenisistów, którzy należą do światowego czołówki. Jego wyższość musieli uznać Felix Auger-Aliassime, Nick Kyrgios czy Danił Miedwiediew. W efektownym stylu nasz zawodnik sięgnął po tytuł. Jednak w innych turniejach nie był w stanie zdobyć trofeum. W efekcie Polaka zabrakło w ostatniej imprezie sezonu, gdzie rywalizowali najlepsi w 2022 roku.

Nieudany początek

Australian Open był pierwszym oficjalnym turniejem z udziałem naszego tenisisty. Tam dotarł on do czwartej rundy, w której wyeliminował go Sebastian Korda. Obaj stoczyli zacięty bój, trwający 3,5 godziny. Mecz ten zakończył się wynikiem 3:2, a w ostatnim secie Amerykanin triumfował 7:6(7). I mimo że Hurkacz był wyżej rozstawiony, to według bukmacherów faworytem tamtej potyczki był będący w znakomitej formie Korda.

Również w Rotterdamie Polak musiał uznać wyższość niżej notowanego tenisisty. Już w drugiej rundzie lepszy okazał się Grigor Dimitrow, który zwyciężył po dwóch tie breakach. Tym samym w dwóch pierwszych turniejach Hurkacz nie zdołał przebić się chociaż do ćwierćfinału.

Przebudzenie

Przed sezonem polski tenisista zapowiedział, że poświęci więcej uwagi turniejom rangi 250. Stąd też zdecydował się na start we francuskiej Marsylii. Tam został najwyżej rozstawiony, a najgroźniejszym rywalem wydawał się grający z numerem drugim Jannik Sinner. Włoch jednak wycofał się z rywalizacji.

Tym samym Hurkacz miał prostą drogę do tytułu. Jednak tylko teoretycznie. Polak stoczył zacięty bój w ćwierćfinale z Mikaelem Ymerem. W tej rywalizacji nasz tenisista musiał bronić piłki meczowej i ostatecznie ta sztuka mu się udała. Poszedł on także za ciosem i po prawie trzech godzinach walki udało mu się ograć Szweda.

Finałowy pojedynek wrocławianin zdołał zamknąć w dwóch setach. Pokonał w nim reprezentanta gospodarzy Benjamina Bonziego. Dzięki temu sięgnął po pierwszy tytuł w tym sezonie, mimo że był to turniej niższej rangi, każde punkty do światowego rankingu ATP są bardzo przydatne.

W Dubaju nie przełamał legendy

Mimo problemów Hurkacz w Dubaju zdołał ograć dwójkę Rosjan, a następnie przystąpił do rywalizacji z legendarnym Novakiem Djokoviciem. Nasz tenisista był skazywany na porażkę, bowiem jeszcze nigdy nie udało mu się pokonać Serba.

Mimo że Polak rozegrał dobre spotkanie, to po raz kolejny sposobu na Djokovicia nie znalazł. I tak jak się spodziewano, przegrał z Serbem w dwóch setach i pożegnał się z Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.

USA tym razem nie było szczęśliwe

Za naszym tenisistą dwie imprezy w USA. Najpierw przyszło mu rywalizować w Indian Wells. Tam spodziewano się ciężkiego spotkania już w drugiej rundzie, kiedy to okazało się, że jego rywalem będzie Amerykanin, Tommy Paul.

Wszystkie obawy wobec tego pojedynku były słuszne. Mimo udanego początku i zwycięstwa na inaugurację, w kolejnych partiach znacznie lepiej radził sobie rywal Hurkacza. Paul uszczęśliwił miejscowych kibiców, pokonując Polaka w trzysetowej rywalizacji.

W Miami, gdzie nasz tenisista miał za sobą udane występy w ostatnich latach, na sam początek Hurkacz zafundował nam horror. Jego pojedynek z Thanasim Kokkinakisem trwał aż 3,5 godziny! Każdy set rozstrzygał się w tie breaku. Pierwszego z nich zwyciężył Australijczyk, natomiast w kolejnych lepszy był Polak. Dzięki temu, mimo zaciętej batalii, udało mu się przejść przez pierwszą rundę.

W starciu z Adrianem Mannarino praktycznie obejrzeliśmy powtórkę. Ponownie wszystkie sety zakończyły się tie breakiem, tyle tylko, że Francuz zamknął to spotkanie w dwóch setach. Tym samym sprawił sporą niespodziankę, bowiem zdecydowanym faworytem był Hurkacz.

Spory spadek

Hurkacz obronił zaledwie 45 z 360 punktów za zeszłoroczny półfinał na Florydzie. Przez to w poniedziałek spadł z dziewiątej pozycji w rankingu na dwunastą. Wyprzedzili go Taylor Fritz, Jannik Sinner oraz Karen Chaczanow.

W ten oto sposób trzeba powiedzieć wprost, że nasz najlepszy tenisista słabo wszedł w sezon. A to bardzo zły prognostyk na zbliżające się turnieje, bowiem m.in. w Halle będzie musiał bronić sporej liczby punktów. Kolejne niepowodzenia sprawią, że sytuacja w rankingu będzie coraz gorsza.

Na obecny moment trudno powiedzieć, co jest powodem słabej formy naszego tenisisty. Wiele osób wręcz domaga się, by Hurkacz zakończył współpracę z obecnym trenerem i poszukał świeżości. Ten jednak na razie nie zdecydował się na taką decyzję i trudno spodziewać się, by podjął ją w środku sezonu. Brak progresu u Polaka w ostatnich kilku miesiącach jest mocno zauważalny.

Szczególnie że potrafi on przegrywać z dużo niżej notowanymi tenisistami. A gdyby tego było mało, coraz trudniej jest mu przełamywać rywali. Prosty przykład rywalizacji w Miami, gdzie na pięć setów w każdym oglądaliśmy tie break. Hurkacz w grze często utrzymuje jego znakomity serwis, przez co w ostatnim czasie przypomina Johna Isnera. A to niestety nie jest dobre porównanie, bo Amerykanin z taką grą obecnie radzi sobie bardzo słabo, co wskazują jego wyniki, a także pozycja w rankingu (46. miejsce).

Nasz tenisista musi znaleźć odpowiednią formę, bowiem istnieje groźba, że tegoroczny sezon zakończy poza miejscem w Top 20. A taka sytuacja nie przydarzała mu się od dawna, w końcu Polak od dłuższego czasu kojarzony jest z pozycją zamykającą pierwszą dziesiątkę rankingu.

Czytaj także:
Sukces rodzi się w bólach. Fernando Santos z trudnym początkiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *